Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 października 2013

Silesia Swag Show 19.10.2013

 Witajcie :-)

Chciałabym dzisiaj przedstawić Wam moją minirelację z imprezy Silesia Swag Show 2013, w której brałam udział jako wystawca. Wydarzenie to miało miejsce w sobotę 19 października we Wrocławiu w klubie Pralnia.

Miejsce samo w sobie ciekawe - mocno industrialne, wręcz przemysłowe, przez co bardzo klimatyczne. Wśród wystawców można było dostrzec całe mnóstwo ciekawych, kreatywnych ludzi z pasją, a jak wiadomo - w życiu nie ma nic piękniejszego niż pasja :-) Na stoiskach można było znaleźć mnóstwo różności. Rzeczywiście przeważał klimat streetwearowy i faktycznie stoisk związanych z taką modą było najwięcej. Niemniej każdy, kto cokolwiek tworzy, mógł tam znaleźć swoje miejsce, od biżuterii poprzez odzież na czapeczkach i torebkach kończąc. Idea stworzenia takiego wydarzenia jest kapitalna, niestety, organizacyjnie cała impreza nadal kuleje. Moje stoisko było zajęte i naprędce dostałam inne (w gorszym miejscu), parking także nie dostał dostosowany do ilości wystawców czy zwiedzających. Organizator nie nagłośnił także odpowiednio imprezy poprzez swoje działania marketingowe. Mimo tych niedociągnięć cieszę się bardzo, że mogłam tam być i zaoferować światu swoje produkty. Wszystkim tym, którzy odwiedzili nasze stanowisko serdecznie dziękujemy w imieniu całej ekipy :-)


Na pierwszym planie nasze BRANSOLETKI MODUŁOWE  oraz BRANSOLETKI_Z_ZAWIESZKAMI










koszula, spódnica, buty, naszyjnik: Ana Collection
link do koszuli: koszula 
link do spódnicy: spódnica rozkloszowana  
buty: sneakersy
















niedziela, 6 października 2013

my favourite rock style

Witajcie :-)

Uwielbiam rockowy styl, przekornie przełamany kobiecymi dodatkami. Ogromnie podobają mi się skórzane wstawki (zwłaszcza eko, gdyż takie preferuję z przyczyn ideologicznych) na rękawkach marynarek, kurtek czy płaszczyków. Taki jest też mój dzisiejszy strój, którego elementy są miksem tego, co znajdziecie w popularnych sklepach oraz w moim sklepie internetowym ANA COLLECTION. Niemalże wszystko to moje najnowsze nabytki. Płaszcz kupiony w zeszłym miesiącu w H&M tak bardzo przypadł mi do gustu, że ostatnio niemalże codziennie go noszę - zdarza mi się tak czasem, gdy upodobam sobie szczególnie jakąś rzecz. Skórzane, rockowe wstawki ma też sweterek z mojej kolekcji, spódniczka z kolei jest z mieszanki wiskozy i elastanu, ale świetnie imituje wizualnie skórę, a przy tym jest zwiewna i bardzo lekka. Szpilki z Zary są moim skromnym zdaniem absolutnie przepiękne i kiedy pod koniec wyprzedaży dorwałam je stacjonarnie, nie mogłam odejść bez nich, dumna niczym paw. Niestety, są bardziej do patrzenia niż do chodzenia, ale i tak nie mogę się na nie napatrzeć! Na pewno dam im jeszcze szansę.


Na deser zostawiam wisienkę na torcie - czyli absolutnie boską torebkę. Staram się sprowadzać do mojego sklepu tylko to, co sama chętnie noszę, więc wyznaję absolutnie szczerze - jak dla mnie ta torebusia jest bombowa i jest dla mnie ciekawym zamiennikiem dla Korsa, na kórego niestety (jeszcze) nie stać mnie.W moim przypadki była to miłość od pierwszego wejrzenia i na pewno dłuuuugo pozostanę jej wierna  :-)





























spódniczka, sweter, torebka, wisior: ANA COLLECTION
płaszcz: H&M
buty: Zara


I jeszcze odrobina prywaty (w końcu dla blogu można) - od połowy tygodnia towar będziemy dostępny na sklepie, na razie przedmremierowo na blogu - z rabatem -15% na hasło JESIEN2013. Zapraszam już dziś!
 

środa, 18 września 2013

Rytuał Hammam - moje odkrycie kosmetyczne

Witajcie :-)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić kosmetyki marokańskie. Moja fascynacja nimi spowodowała, że postanowiłam je ściągnąć do swojego sklepu internetowego. Jestem zapaloną kosmetykomaniaczką, ale przede wszystkim zwracam uwagę na skład kosmetyków oraz fakt, aby nie były one testowane na zwierzętach. Kiedy udaje mi się znaleźć taki kosmetyk, jestem w pełni zadowolona :-) 

Skąd pomysł na akurat kosmetyki marokańskie? Pierwszą styczność z nimi miałam kilka miesięcy temu podczas targów kosmetycznych, gdzie udało mi się nawiązać kilka kontaktów, które następnie zaowocowały testowaniem mazideł na sobie :-) Przyznam się, że jeszcze do niedawna co najwyżej słyszałam o olejku arganowym, ale to wszystko, co o nim wiedziałam. Nazwy takie jak savon noir czy glinka ghassoul totalnie nic mi nie mówiły... Jednak testy na własnej osobie przerosły moje oczekiwania totalnie, dlatego też postanowiłam sprowadzić te cuda z Maroka do Ana Collection. Chcę promować wyłącznie te rzeczy, których sama używam i których jestem pewna. Przedstawiam Wam zatem moje odkrycia marokańskiej pielęgnacji:


RYTUAŁ HAMMAM - MAROKAŃSKI RYTUAŁ PIĘKNA

Podstawowym rytuałem do pielęgnacji twarzy i ciała w kulturze arabskiej jest rytuał Hammam, stosowany od wieków przez tamtejsze kobiety i wciąż cieszący się powodzeniem. W ostatnich latach szturmem cieszy się od ogromną popularnością i w różnych odmianach oferują go spa & wellness na całym świecie. Rytuał jest na tyle jednak prosty, że w wersji podstawowej można go wykonać we własnej łazience,a efekty są powalające! Ceremoniał oczyszczania i pielęgnacji składa się z kilku etapów, niezwykle istotne jest zachowanie ich odpowiedniej kolejności. Blask świec i zapach egzotycznych składników, pozwalają na wprowadzenia ciała i umysłu w stan cudownego relaksu.



ETAP I:  OCZYSZCZANIE

Aby przygotować ciało do rytuału, należy najpierw otworzyć pory i zmiękczyć naskórek.  W tym celu można skorzystać z sauny parowej, ale równie dobrze sprawdzi się kilkuminutowa, cieplejsza niż zwykle kąpiel lub prysznic. Następnie, na wilgotną lekko skórę, należy nałożyć ciepłą warstwę Savon Noir, zwanego po polsku czarnym mydłem. Czarne mydło ma konsystencję zbitej pasty i jest wyprodukowane ze zmiażdżonych oliwek i oleju.




Tak naprawdę czarne mydło jest niczym innym jak naturalnym pilingiem enzymatycznym. Nadaje się zarówno do pielęgnacji ciała, jak i twarzy, ponieważ jest niezwykle delikatne i zawiera tylko naturalne składniki. Nie spotkałam się osobiście z lepszym pilingiem i odkąd go mam, odstawiłam wszystkie inne drogeryjne, których mam niezły arsenał. Wydajność tego kosmetyku także jest powalająca!

 Link do mydła:


Mydło należy nałożyć na około 5-10 minut (ja osobiście, jeśli mam więcej czasu, zostawiam na jakieś 15 minut), a następnie zmyć przy użyciu rękawicy do masażu Kessa, masując ciało zdecydowanymi, okrężnymi ruchami. Co ciekawe - mimo, że rękawica dobrze ściera, jest delikatna i nie podrażnia, jak np. gąbka typu syrena. Warto poświęcić chwilkę czasu na masaż miejsc szczególnie narażonych na cellulit, typu brzuch, uda czy pośladki. Po masażu rękawicą Kessa należy dobrze spłukać całe ciało.



Link do rękawicy:



ETAP II: ODŻYWIANIE

Kolejnym krokiem, po dokładnym oczyszczeniu skóry jest nałożenie glinki ghassoul. Występuję ona w postaci masek, proszków lub płatków. Ja osobiście używam tej w płatkach, gdyż mam pewno że jest to oryginalna glinka z gór Atlas i nikt nic tam nie domieszał. Glinka daje łatwo się wymieszać z wodą i powstaje gęsta papka. Do papki można dodać też kilka kropel olejku arganowego czy tez wody różanej. Ja dolewam odrobinkę olejku arganowego, aby już na tym etapie dodatkowo nawilżyć skórę i zapobiec jej wysuszeniu.


A tak wygląda glinka w płatkach - jest niesamowicie wydajna! Nadaje się do ciała, ale też i do twarzy, rewelacyjnie ją oczyszcza. Do twarzy świetnie sprawdza się  wymieszana z odrobiną WODY RÓŻANEJ  lub  WODY POMARAŃCZOWEJ





Po kilkunastu minutach, kiedy glinka zaschnie, należy ją bardzo dokładnie spłukać pod ciepłą wodą.

Link do glinki marokańskiej ghassoul:



ETAP III: NAWILŻANIE


Na lekką wilgotną skórę należy dokładnie rozprowadzić olejek arganowy, zwany płynnym złotem Maroka. Olejek należy kolistymi ruchami rozprowadzić na skórze. Występuje on w różnych pojemnościach, w sprayu lub w normalnej butelce. Należy tylko uważać, aby używać oleju kosmetycznego, a nie tańszego spożywczego. Uwaga! Oryginalny kosmetyczny olejek marokański niemal nie pachnie, ma delikatny, niemal niewyczuwalny lekko kwaśny zapach! Olejek arganowy powinno przechowywać się w jasnych opakowaniach. Można stosować na twarz i na ciało. To mój ulubiony kosmetyk marokański, regularnie stosuję go na twarz, bo jest lekki i nie tłuści, tak jak inne ciężkie olejki. Trzeba tylko pamiętać, aby stosować go na lekko wilgotną skórę, aby zapewnić maksymalne nawilżenie skóry.



Link do olejku arganowego:



Mam nadzieję, że nieco Wam przybliżyłam ten rytuał pielęgnacji, który tylko na pierwszy rzut oka wydaje się skomplikowany,  a tak naprawdę można go wykonać w  pół godziny swojej łazience. Efekty widać już po pierwszym razie. Od kilku miesięcy czarne mydło oraz olejek arganowy są moim must have w codziennej pielęgnacji. Gdy mam czas, robię pełną pielęgnację na ciało, natomiast raz w tygodniu zawsze używam zestawu do twarzy: czarne mydło + glinka ghassoul + olejek arganowy z odrobiną wody różanej (pachnie fenomenalnie). Zdecydowanie polecam i zapraszam do mojego sklepu, tam znajdziecie więcej marokańskich kosmetyków. Oferta będzie stopniowo się pogłębiać bo to istne perełki w naprawdę przyzwoitej cenie:

piątek, 23 sierpnia 2013

In her shoes :-)

Hi :-)


Jak dziewczyny czujecie się pod koniec sierpnia? Mnie powoli dopada nostalgia, że już niedługo koniec lata, a jak tak kocham słońce :-)  Tym razem chciałam napisać o jedwabiu oraz o moich nowych butach. Ale po kolei...

W sklepach niestety zalewa nas poliester oraz wiskoza, same sztuczne materiały. Niestety, ceny w sieciówkach za te sztuczny materiały są coraz droższe. Sztuką jest znaleźć bluzkę z jedwabiu w cenie, która nie przyprawia nas o zawrót głowy. Dlatego na przecenach staram się kupować przede wszystkim lepsze, droższe rzeczy, na które, poza okresem przecen raczej nie mogę sobie pozwolić. Prym wiedzie w tej kategorie przede wszystkim Massimo Dutti, które uwielbiam za jakość ich ubrań, ale poza okresem przecen, ceny są jak dla mnie kosmiczne. W tym poście prezentuję Wam właśnie jedwabne spodnie z MD (łup z zimowej przeceny) oraz kopertową koszulę z Zary (łup z tego lata :-) Obie sztuki odzieży są wykonane w 100% z jedwabiu. Bluzkę z Zary zamówiłam online i wygląda na stronce niepozornie, tymczasem polubiłam się z nią od pierwszego założenia!


Kolejna kwestia dotyczyć będzie butów. Na przecenach lubię kupować buty, bo jak tu nie ulegać tak niskim cenom :-) Prezentowane poniżej są z Zary, zastanawiałam się, czy nie będą zbyt błyszczące, ale w końcu uległam i kliknęłam. I znów zaskoczenie - obcas 10,8 cm okazał się niesamowicie wygodny! 












 spodnie: Massimo Dutti
bluzka, buty: Zara
 torebka: Mango



wtorek, 13 sierpnia 2013

apricot jumper

Witajcie :-)


Nie jestem fanką kombinezonów... Oczywiście, podobają mi się... ale na innych paniach :-) Zwyczajnie są dla mnie niepraktyczne - bo po pierwsze, jak w nich skorzystać z toalety, a po drugie - ograniczają się do jednego zestawu, a taką spódnicę czy spodnie możemy potem dowolnie łączyć z koszulą lub bluzką. Tym razem jednak uległam pokusie i popełniłam taki sportowy kombinezon w kolorze soczystej brzoskwini. Grzech ciężki nie był, bo rzecz kupiona została na wyprzedaży w Mango Outlet za grosze. Zrobiłam z niego typowo sportowy, urlopowy zestaw i połączyłam go z zółtymi trampkami. Zobaczyć mnie w trampkach to naprawdę rzadki widok, ale czasem warto pozwolić sobie na odrobinę luzu.

A na oczach moje ulubione okulary cat eye z mojego własnego sklepu - z kodem rabatowym wychodzą teraz po 9,52 zł - warto skorzystać, zapraszam:

















W bonusie zdjęcie z moim chrześniakiem, zwiedzamy razem muzeum maszyn oblężniczych w Pobiedziskach. Młody strzela z łuku, a ciotka dzielnie dopinguje, a co!


 
kombinezon, torebka: Mango
okulary: ANA COLLECTION 
trampki: no name
bransoletka: Parfois